Nowe posty

xx Dystrybucja pod HP Omen (6)
Wczoraj o 23:30:08
xx [Poradnik] Wyszukiwanie Sterowników (2)
Wczoraj o 21:08:23
lamp Problem z Linux Lite po instalacji (0)
Wczoraj o 19:50:30
xx Ile pingwinów? (1)
Wczoraj o 08:59:24
xx konfiguracja pale moon (0)
2024-03-24, 21:53:42
xx Plasma 6 w Neonie ssie trochę mniej ... (10)
2024-03-23, 02:38:11
xx problem z instalacja sterowników do karty sieciowej (3)
2024-03-18, 18:10:16
xx Plik abc.001 (1)
2024-03-17, 17:48:27
xx Zlecę dopracowanie programu w MatLab (0)
2024-03-13, 15:28:40
xx Linux Mint 21.3 XFCE brak dźwieku po paru minutach (karta muzyczna zintegrowana) (5)
2024-03-12, 23:07:01

Autor Wątek: Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?  (Przeczytany 8254 razy)

TeD.

  • Gość
Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?
« dnia: 2010-01-12, 07:44:46 »
Witam!
Interesuje mnie ostatnio temat szkoleń linuksowych. Zwłaszcza te (chyba najlepiej rozreklamowane) z akademii linuksa na administratora linuksa+ certyfikat LPI. Ma ktoś jakieś doświadczenia związane z tego typu szkoleniami (niekoniecznie tym dokładnie?  Pomagają w zdobyciu pracy?
Rozważam podjęcie sie tego szkolenia, ponieważ sam pewne doświadczenie w linuksie zdobyłem, nie jeden serwer konfigurowałem, ale niestety pracuje teraz na takim stanowisku, które trzyma mnie z daleka od typowej administracji. Szkolenie takie traktowałbym jako przypomnienie i usystematyzowanie wiedzy (na pewno też czegoś nowego bym się dowiedział), a przede wszystkim jako formę potwierdzenia moich kwalifikacji. Co o tym sądzicie?

micu

  • Gość
Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?
« Odpowiedź #1 dnia: 2010-01-12, 12:16:59 »
Witam,

Po pierwsze - szkolić się zawsze warto :-)

Jeśli chodzi Ci o potwierdzenie kwalifikacji i podniesienie własnej wartości na rynku pracy to proponowałbym raczej szkolenia (i certyfikaty) z konkretnych, "komercyjnych" wersji Linuksa - najlepiej RedHata. Ten system spotyka się najczęściej w większych firmach. Inny warty rozważenia jest OpenSUSE ale tu nie wiem jak wygląda certyfikacja.

Określenie "administrator Linuksa" jest dla większości pracodawców zbyt ogólne i uważane nawet za mniej precyzyjne niż "administrator UNIX" :-)

Pozdrawiam
Micu

Offline roobal

  • Users
  • Guru
  • *****
  • Wiadomości: 2056
    • Zobacz profil
Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?
« Odpowiedź #2 dnia: 2010-01-12, 12:19:24 »
O to samo sam chciałem zapytać ale jakoś z głowy mi to wylatuje zawsze :) Też się zastanawiam nad podjęciem takiego szkolenia aby mieć potwierdzenie na papierze mojej wiedzy no i aby dowiedzieć się czegoś nowego, bo w sumie ja akurat jestem informatycznym samoukiem :)

Pozdrawiam!

Offline roobal

  • Users
  • Guru
  • *****
  • Wiadomości: 2056
    • Zobacz profil
Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?
« Odpowiedź #3 dnia: 2010-01-12, 12:23:18 »
Cytat: micu
Jeśli chodzi Ci o potwierdzenie kwalifikacji i podniesienie własnej wartości na rynku pracy to proponowałbym raczej szkolenia (i certyfikaty) z konkretnych, "komercyjnych" wersji Linuksa - najlepiej RedHata. Ten system spotyka się najczęściej w większych firmach. Inny warty rozważenia jest OpenSUSE ale tu nie wiem jak wygląda certyfikacja.
Owszem ale moim zdaniem jednak warto zacząć od małych rzeczy, np. ja w ogóle nie mam wykształcenia związanego z informatyką a swoją wiedzę zdobyłem po prostu z czystej pasji :) Osobiście zacząłbym od zdobycia w ogóle papierka, który by potwierdzał że znam się na obsłudze Linuksa, bo to że sam się wielu rzeczy nauczyłem to raczej pracodawcy nie przekona a dopiero potem bym się brał za certyfikacje Novella albo Red Hata :)

Pozdrawiam!

micu

  • Gość
Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?
« Odpowiedź #4 dnia: 2010-01-12, 13:02:02 »
Z tego co piszesz wynika że poradzisz sobie z testem znajomości Linuksa jaki może się pojawić na rozmowie kwalifikacyjnej. Wierz mi że to bardziej przekonuje pracodawcę. Ocena kandydata stawiająca wyżej zaświadczenia niż praktyczną wiedzę to błąd (na szczęście nieczęsto się to spotyka).

Oczywiście nie namawiam Cię abyś robił certyfikacje RedHata i Novella na własny koszt :-)

Pozdrawiam
Micu

arctgx

  • Gość
Szkolenia linuksowe- jak to z nimi jest?
« Odpowiedź #5 dnia: 2010-01-12, 15:33:55 »
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie opanowanie RH 253 (przykładowy opis), który mógłby uzupełnić moje braki w edukacji.

Astronomicznej ceny (pięć tysiaków) nie miałem w życiu we własnej kieszeni ;) Takie rzeczy finansuje albo pracodawca, albo urząd pracy (trzeba go jednak przekonać o "niemal pewnym" zatrudnieniu po zaliczeniu kursu).

Przeraża mnie bardziej coś innego: czas trwania takiego kursu. Ten, który przytoczyłem, trwa 4 dni. Jestem niemal pewien, że jakość nauczania może być tam niska: zmusza do przyswajania wiedzy nastawionego na zaliczenie, a nie zrozumienie. W końcu kursy to komercyjna działalność: egzaminator chce zarobić, a uczestnicy chcą mieć po prostu papier.

Ktoś zapyta, skąd to domniemanie niskiego poziomu, skoro nigdy nie brałem udziału w takim kursie.

W roku 2008 na UMK w Toruniu wypatrzyłem dwa semestralne kursy prowadzone przez tę samą osobę (dr hab. Jacek Kobus):

http://www.fizyka.umk.pl/~jkob/labul-wyklad.pdf
http://www.fizyka.umk.pl/~jkob/diagopt.pdf

Myślę, że prowadzący nie zmarnował czasu, jaki dostał na te zajęcia, ja również.

Kluczowe było to, że czas ten był różny: pierwsze zajęcia to 2 h wykładu + 2 h ćwiczeń, drugie - 2 h wykładu. Mniej więcej, drugie zajęcia w sumie dawały tyle godzin co wspomniany kurs RH, ale były rozłożone na cały semestr, a nie upakowane w czterech dniach. Miałem więc tydzień czasu na własne lektury i ćwiczenia, na następne zajęcia miałem gotowe pytania.

Wątpię że w ekspresowym tempie kursu byłbym w stanie cokolwiek sensownego sformułować, nie mając wcześniej do czynienia z materiałem. Prowadzący nie musiał poświęcać mi dodatkowego czasu, a mimo to wielu rzeczy (choćby monitorowania kolejek podsystemu wejścia-wyjścia) nie rozpracowałem do teraz. Jestem ciekaw czy taki, powiedzmy, RH442 (przykład) dałby mi głębsze spojrzenie, czy więcej powierzchownego.

Co innego było semestr wcześniej na ćwiczeniach. Miałem okazję zmierzyć się na żywo z konfiguracją i od czasu do czasu pomęczyć prowadzącego pytaniami. Na ćwiczeniach dopiero wychodziły ciekawe problemy i był czas na ich rozwiązanie (włącznie z domowym trawieniem). Sprzyjała temu mała liczba uczestników.

Krótko mówiąc, nawet dobry wykładowca i pasjonat z próżnego (zasobu czasu) nie naleje. Kilka lat wcześniej trafił mi się inny prowadzący, który nie zdawał się lubić tego co robi, a tu nawet czas niewiele pomoże...

W każdym razie, warto orientować się czy w najbliższym semestrze leci coś ciekawego i zapytać o zgodę na udział. Na komercyjne zaś kursy chyba najlepiej zajrzeć maksymalnie przygotowanym, by móc zdążyć pytać. W końcu pieniądz idzie na interaktywny kontakt z żywym człowiekiem, a nie jednostronną lekturę (od tego są internetowe zasoby).

Sam, jak widać, nie należę do ludzi na tyle kumatych, by wydawało mi się, że opanuję ze zrozumieniem materiał serwowany w takim tempie ;).