Witam.
Problem nie dotyczy bezposrednio linuxa ale jest tu tylu speców, że zanim dam zarobić serwisowi, zapytam.
Chodzi o laptopa Compaq, na którym jest fabryczny windows i linux. Wszystko działało przez 1,5 roku bez zarzutu, ale od 2 miesięcy jest problem. Co kilka dni wyświetlacz głupieje. To znaczy zero reakcji, nawet w czasie startu biosu czarno. Oba systemy uruchamiają się (o ile trafie na wyczucie w moment wyboru systemu by odpalic windows), działają, co słuchać i widac w sieci. Tylko na monitorze nic nie widać.
Czasami po kilku godzinach wszystko niby wraca, uruchamiam komputer i działa. Jak podłączyć zewnętrzny monitor, to na nim jest ok. Dodatkowo zauwarzyłem, że po uruchomieniu windowsa, usunieciu monitorów w menadżer urzadzeń, zamknięciu systemu i ponownym uruchomieniu windowsa ekran odpala.
Zawsze, jak juz zaskoczy w biosie, to działa.
Nie wyglada to też na problem mechanicznego uszkodzenia, żadne zamykanie i otwieranie panelu, stukanie itd nic nie zmienia, ale nie wykluczam.
Pytanie więc, czy to problem sprzętowy, czy może z biosem cos nie tak? Czy są wirusy które mogą sie zagnieździc w biosie? Nie mam zielonego pojecia co to za cholera.
Każdy pomysł rozważę.
Dzięki za cierpliwość.