Może sprawę uporządkuję:
* Masz już sterowniki do wszystkich wymienionych przez siebie urządzeń. Świeżo zainstalowany Linuks obsługuje dużo więcej sprzętu, niż świeżo zainstalowany Windows.
* Producenci tych urządzeń oszczędzili $0.10 nie montując w nich pamięci FLASH z oprogramowaniem układowym (tzw firmware).
* Żeby urządzenie działało, driver musi w pierwszej kolejności wgrać do niego ten brakujący firmware.
* Wiele firmwarów ma w licencji zapis o zakazie redystrybucji. Po prostu nie można go legalnie pobrać i dołączyć do instalatora systemu. Microsoft i Apple mają kasę na zapłacenie za licencję redystrybucyjną.
* Firmware jest (z drobnymi wyjątkami) całkowicie zamkniętoźródłowy i często jeden wuj wie, co robi poza swoją główną działalnością. Potocznie taka kupa nazywana jest blob-em (od binary large object).
* Niektóre systemy (w tym Debian) nie umieszczają w ogóle blobów w swojej głównej dystrybucji, jednak oferują dodatkowe repozytoria z nimi (w Debianie to repozytorium nazywa się non-free, w znaczeniu nie-open-source, nie w znaczeniu nie-za-darmo). Inni (np Mint) nie mają z tym problemów moralnych i preinstalują kupę firmwaru, bo co może się złego stać, jak zainstalujemy nie przetestwany software do którego nie mamy kodu źródłowego a który ma pełny dostęp do fizycznej pamięci komputera i kontroluje łączność sieciową (A.K.A. firmware do karty WiFi na mini-PCIe).
* Firmware jest niezależny od OS. Sterownik od Windows, Maca, Linuksa czy FreeBSD wgrywa do urządzenia dokładnie ten sam plik.
* Przegranie katalogu /lib/firmware między dwoma dystrybucjami Linuksa jest całkowicie bezpieczne, o ile nie zastąpimy nowszych plików starszymi. 99.999% firmware w życiu nie jest aktualizowane (co byłoby jedynym uzasadnieniem nie trzymania tego we FLASHu), więc problemów z nadpisaniem go złą wersją praktycznie nie ma.
OT: I nie ma Debiana 9.8.X. Jest Debian 9. Liczby po kropce to poziom zainstalowanych łatek, w nomenklaturze Windowsa to by był "Debian 9 SP8".