Witam. Od razu przepraszam za brak polskich znaków, coś nagle przestało mi działać (a to niespodzianka....)
Kiedy trzy miesiące temu mój laptop kategorycznie odmówił pracy pod jakimkolwiek linuksem (nawet nie dał zainstalować, a uruchomienie wersji liveCD to byl cud mniemany), przesiadłam się na Windows 7. Wszystko hulało, drobne błędy załatwiało sie restartem i nagle magicznie wszystko działało. W pewnym momencie strzeliło mi gniazdo na słuchawki. No nie działa, trudno, karta muzyczna na usb i można lecieć.
Dwa, trzy dni temu postanowiłam spróbować z linuksem jeszcze raz. Na pierwszy ogień poszedł Linux Mint 17.1.
MAGICZNIE DZIALA GNIAZDO JACK.
Niestety, nie za długo mogłam się nim cieszyć, bo zaczęły sie cyrki z wifi. Co godzinę, dwie całkowicie padało wifi i system nie chciał się łączyć z siecią. Coś próbowałam z tym robić, nic nie pomogło. Zmiana na Wicd tez nic nie dala.
Potem zainstalowałam Open Mandriva - Rebecca. Nie wiem czy tu działało gniazdo, ale wiem, ze nie bylo polskich znaków, akrobacje z wifi co dwie, trzy minuty. Kilka razy prosiło o hasło do wifi, kilka razy pisało "Połączono", a internetów nie było...
Przed chwila postawiłam openSUSE 13.2. I tu problem z wifi (to samo co w OpenMandriva i Mincie), tu nawet lewy przycisk touchpada nie działa
No i gniazdo jack tez.
Poetycko spytam "co sie tu k... odj...?". Wina sterowników, laptopa, systemu, karty sieciowej, fazy księżyca?
Laptok Lenovo B50-45, 6GB ramu, AMD E1. Wszystkie systemy były x64.
Ma ktoś jakieś pomysły? Osobiście zaczynam wpadać w histerie.
//Edit: Polskie znaki i gniazdo działają <3 Niestety, lewy przycisk touchpada dalej nie działa (grzebałam w ustawieniach, ustawione jest dobrze). Wifi na słowo honoru.