Ostatnio na moim kompie tłumaczenie nazwy domenowej na nazwę serwera trwało ponad 10 sekund. Po zdobyciu IP pobieranie danych leciało już normalnie.
Podmieniłem pierwszy adres DNS w
/etc/resolv.conf na adres szybszego serwera DNS i wczytywanie stron zaczęło śmigać bez denerwującego oczekiwania.
Po jakiś czasie znowu... Moje zmiany w resolv.conf zostały nadpisane bez restartu sieci.
Zacząłem więc grzebać w Debianie i w wyszukiwarce dla odkopania, co za demon zajmuje się żądaniami DHCP - okazuje się, że to dhclient, którego działanie można skonfigurować w
/etc/dhclient.conf.
Mając problemy z szybkim opanowaniem składni tego pliku ograniczonym, na ile to możliwe, na miarę moich potrzeb, zacząłem szukać gotowych rozwiązań. Większość dotyczyła niestety konfiguracji własnej podsieci, ale w końcu trafiłem na
wątek, który w jednej linijce zawierał, co potrzeba:
supersede domain-name-servers xxx.xxx.xx.xxx [, yyy.yyy.yy.yyy, ...];
I już (po restarcie sieci) do resolv.conf trafia to, co chcę.
Zapewne nie jedyna to sztuczka...